Zabiegi kosmetyczne są ciągle udoskonalone i badane. Specjaliści prześcigają się w wynajdywaniu coraz to skuteczniejszych sposobów na zachowanie młodej i pięknej skóry. Tym razem naukowcy polecają nam maseczkę ze ślimaków!
Dla jednych może to brzmieć okropnie, innym zabieg wydaje się przyjemny. Pomysł narodził się w Japonii, gabinet w Tokio już zaczął stosować tę metodę.
Na czym to polega?
W pierwszej kolejności pacjent poddawany jest dokładnemu oczyszczeniu twarzy. Na tak przygotowaną skórę nakładanych jest kilka ślimaków, które wędrują po skórze twarzy przez 60 min pokrywając ją śluzem. Nad pacjentem czuwa specjalista, który pilnuje by ślimaki nie zbliżały się do oczu czy ust. Po godzinie zwierzęta odkłada się, a pokrytą śluzem twarz masuje. Następnie dokonuje się zabiegu impulsami elektrycznymi po to, by śluz dokładnie rozprowadzić i wprowadzić w głąb skóry. Na sam koniec na twarz nakłada się krem wytworzony również na bazie wydzieliny produkowanej przez ślimaki.
Jakie są efekty?
Śluz ślimaków zawiera proteiny i antyoksydanty oraz kwas hialuronowy. Dzięki temu skóra jest dokładnie nawilżona, stany zapalne są zmniejszone, a martwe komórki naskórka są usunięte. Zabieg ten działa również zbawiennie na skórę uszkodzoną przez promienie UV.
Co się dzieje ze ślimakami?
Zwierzęta wykorzystywane do zabiegów przechowywane są w idealnych warunkach i dobrze odżywiane. Ślimaki nie cierpią w trakcie zabiegu.
Choć pomysł na zabieg może wydawać się dziwny, nie jest w cale nowy. Podobno już Hipokrates zalecał mieszankę z rozdrobnionych ślimaków i z kwaśnego mleka od zwalczania stanów zapalnych skóry. Właściwości samego śluzu wykorzystuje się w kremach i serum do twarzy – kosmetyki te cieszą się szczególną popularnością właśnie w Japonii i Korei Południowej.
źródło: kosmetologia.com.pl